wtorek, 30 września 2014

28# Recenzja: Mira Grant - Przegląd Końca Świata. Feed



Jest rok 2014. Ludzkość odkrywa lek na przeziębienie i lek na raka (jest dopiero koniec września, także mamy jeszcze trochę czasu na dokonanie wielkich odkryć). Nigdy więcej leżenia z bólem głowy i zużywania paczki chusteczek w godzinę. Nigdy więcej walki z własnym ciałem. Nigdy więcej przeszywającego bólu i strachu przed śmiercią na szpitalnym łóżku.
Niestety… Nie wszystko poszło do końca dobrze i interakcja dwóch wirusów użytych w lekach spowodowała pewne… konsekwencje. Powstał nowy szczep, który szybko przejmuje kontrolę nad ciałem i ma tylko jeden cel – kraść życie i rozmnażać się. Coś, co miało być wybawieniem, szybko stało się przyczyną apokalipsy.


Tak właśnie pokrótce wyglądały narodziny zombie, a plaga żywych trupów ogarnęła cały świat. Ocalała ludzkość stara się wieść normalne życie – oczywiście z zachowaniem całej masy środków ostrożności, które obejmują między innymi częste badania krwi przyrządem przypominającym nasz glukometr.

W tym świecie, który znalazł się na granicy paranoi, wartość tradycyjnych mediów zdecydowanie spadła, a na szczyt wybili się blogerzy. To im ludzie ufają – bo oni jako pierwsi odważyli się przekazać światu prawdę.



Shaun i Georgia są rodzeństwem, które zostało adoptowane przez rodzinę Masonów po tym, jak ich biologiczny syn zginął na początku epidemii. Oboje są blogerami – on jest Irwinem i uwielbia tykać zombie patykiem; ona to Newsie i pilnuje swojego brata, aby przypadkiem sam nie został tyknięty. Idealnie się uzupełniają i nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Są nie tylko rodzeństwem – przede wszystkim są przyjaciółmi i towarzyszami. Do ich grupy należy jeszcze Buffy – Fikcyjna, która jest mistrzynią, jeśli chodzi o sprawy techniczne.

Życie naszych blogerów diametralnie się zmienia, kiedy wygrywają konkurs na relacjonowanie kampanii senatora Rymana w zbliżających się wyborach prezydenckich. Dla młodych ludzi jest to ogromna szansa, aby wybić się na szczyt i stać najczęściej czytanymi blogerami na świecie.
Żadne z nich nie przypuszcza, w jakie bagno właśnie się pakują i jak wysoką cenę przyjdzie im zapłacić

Może pójdźmy po kolei… Słyszałam, że Feed na początku wcale nie jest ciekawy i porywający. Że początek może się wydać nieco nudnawy, ale warto przez to przejść, bo potem jest prawdziwa jazda.
Kiedy skończyłam czytać, miałam ochotę nakrzyczeć na autorkę. Bo CO TO, DO JASNEJ CIASNEJ, MIAŁO BYĆ? Tak się po prostu nie robi. To powinno być zabronione. Tak sobie pogrywać z czytelnikiem. To gorzej niż u Martina, bo tam przynajmniej spodziewasz się najgorszego, a tu… Mira Grant bierze cię z zaskoczenia i bezczelnie wylewa ci na głowę kubeł zimnej wody, tak że zapominasz, jak się nazywasz i gdzie jesteś.

Na początku nic nie zwiastuje katastrofy. Jest spokojnie. Nasi blogerzy wygrywają konkurs, cieszą się jak szaleni, wszystko idzie super. Nagle jednak pojawiają się podejrzane zgrzyty, niespodziewane ataki epidemii, które nie wiadomo, skąd się wzięły. Nagle nie wiadomo już, komu można ufać i co tak naprawdę dzieje się w tym chorym świecie.

Na początku stwierdziłam, że jest to dobra książka. Tylko dobra, nie rewelacyjna, jak wszyscy mówili. Dość długo tak właśnie sądziłam.
O, ja naiwna…
Nikt mnie nie uprzedził, że jakiś zombie tyknie mnie patykiem prosto w serce. To, co się stało na końcu…  Jak? Dlaczego?

Zbierałam szczękę z podłogi i próbowałam poskładać się do kupy, ciągle sobie powtarzając, że przecież tak nie może się skończyć. Jak pani Grant mogła mi coś takiego zrobić? Jak mogła zrobić to czytelnikom?

Ja wiem, że ze strony autora to dobry zabieg, bo nikt się go nie spodziewa (No, chyba że mamy do czynienia z szanownym panem Martinem). Ale dla mnie było to druzgocące przeżycie.
Dla pani Grant pewnie też – nie tak łatwo jest pisarzowi przeciąć tę linię.

Od strony technicznej w zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Wszystko jest dobrze przemyślane, a styl autorki sprawia, że aż chce się czytać. Nowy świat przedstawiony jest bardzo szczegółowo – wiemy, jak dochodzi do narodzin zombie od strony biologicznej, jak wygląda grupa społeczna zwana blogerami, jak żyją zwykli ludzie, jakie są procedury bezpieczeństwa (a są bardzo żmudne i skrupulatne – i pomyśleć, że ja śmiem narzekać na suchość i podrażnienie dłoni po tych kilkudziesięciu dezynfekcjach rąk w szpitalu).

Bardzo łatwo się domyślić, że autorkę kręcą wirusy – co mnie osobiście bardzo się podoba, bo to oznacza jeszcze więcej medycznych wątków (jakby mi na studiach było mało).

Wydarzenia poznajemy głównie z perspektywy Georgii, która jest narratorką. Pojawiają się też wstawki z blogów obojga rodzeństwa, a czasem fragmenty wypowiedzi innych blogerów – zwykle na początku poszczególnych części i na końcach rozdziałów. Bardzo mi się taki zabieg spodobał. Ale ja ogólnie lubię różne dodatki w powieściach – fragmenty listów, notatek, te sprawy.

Relacja Georgii i Shauna była bardzo piękna – tylko pozazdrościć. Aż się ciepło robi na sercu, kiedy o tym pomyślę. Ale pojawia się też i pewna gorycz, bo utrata drugiej osoby przy tak silnej miłości, boli o wiele bardziej. Georgia i Shaun są trochę jak jeden człowiek podzielony na pół – uzupełniają się i są dla siebie wszystkim.

Odkąd blogerzy Przeglądu Końca Świata zaczęli towarzyszyć senatorowi, zmieniło się bardzo wiele. Świat stanął na głowie i nigdy nie będzie już taki sam.

I pomyśleć, że to była dopiero pierwsza książka. Aż się boję, co będzie dalej.

Nie mogę się doczekać.


Moja ocena: 10/10


Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 cm , Klucznik



PRZEGLĄD KOŃCA ŚWIATA

1.Feed  I  2.Deadline  I  3.Blackout
0.5 Countdown


Mira Grant, Przegląd Końca Świata. Feed (Feed), tom 1, Wydawnictwo SQN, 492 stron

niedziela, 21 września 2014

4# Krzywy Stosik, który jakimś cudem nie spadł z półki



Hello Everyone!
Przychodzę dzisiaj do Was po dość długiej nieobecności z przyjemnym i lekkim postem z rodzaju tych, które chyba każdy z nas czytać lubi - nowe książki! 
No dobra, nie wszystkie z nich są takie znowu nowe i w zasadzie większość już przeczytana, ale jeszcze ich Wam nie pokazywałam na blogu, także teraz jest okazja :)

Wrzesień miał być bardzo udanym miesiącem tutaj - miało się pojawiać więcej recenzji, podsumowanie lata i kilka TAG-ów, ale życie jakoś inaczej mną pokierowało. W ostatnich dniach sierpnia mój Mały Blog skończył roczek i z tej okazji planowałam nagrodzić Was małym konkursem, jednak egzamin z interny nieco pokrzyżował moje plany. Jednak co się odwlecze... :)

Chociaż zbliża się październik, a z nim ćwiczenia, wykłady i inne ciemne, studenckie sprawki, to jednak mam nadzieję, że uda mi się w końcu publikować posty tak często, jak bym chciała i będę miała czas na szperanie w blogosferze :)

Przechodząc do sedna: oto mój krzywy stosik, który uzbierał się w ciągu ostatnich miesięcy!



Od góry:


Jedyna część "Pieśni Lodu i Ognia", którą mam na własność w formie książkowej. Trafiła mi sie bardzo fajna promocja i nie potrafiłam się oprzeć. Kolejne części sagi Martina na pewno znajdą się u mnie na półce. [PRZECZYTANA]


Pożyczone od pożyczonego :-) W zasadzie miałam nie czytać Metra, ale przyjaciółka mnie podkusiła. [CZYTA SIĘ]


Moja mała pamiątka z Wrocławia :-) Rozpisałam się o niej dość obszernie w ostatnim poście [PRZECZYTANA - RECENZJA]


Do przeczytania tej książki (po raz kolejny) namówiła mnie przyjaciółka, więc radośnie kupiłyśmy ją sobie na pół :) Kukułka znalazła się też na publikowanej tutaj kiedyś Book Wishlist, także jak widać trzymam się planu. Mniej więcej :D [CZYTA SIĘ]


W końcu dorwałam słynnego Feed'a! Tak jak Kukułka jest to wspólny zakup z przyjaciółką. I również znalazł się na wspomnianej wyżej liście. Więcej o moich wrażeniach powiem w recenzji, która mam nadzieję szybko się pojawi. [PRZECZYTANA]


Swoją przygodę z zachwalanym hiszpańskim pisarzem zaczęłam od trzeciej części opowieści o Cmentarzu Zapomnianych Książek - autor twierdzi, że można je czytać, jak sie komu zamarzy i ja również potwierdzam, że brak znajomości poprzednim tomów nie wpływa na odbiór lektury. 
"Więzień Nieba" zakupiony został na biedronkowej promocji, za co serdecznie dziękuję Mojej Mamie :) [PRZECZYTANA]


Chciałam przeczytać tę książkę, bo bardzo spodobał mi się opis fabuły. Nie miałam zamiaru jej kupować. Jednak kiedy ujrzałam na żywo te czarne strony, stwierdziłam że muszę ją mieć. I oto jest! 
Recenzja tego niepokojącego cuda powinna już dawno być na blogu. Niedobra ja! [PRZECZYTANA]







Tym sposobem szybciutko dotarliśmy do półki, a tam kończy się mój stosik. Piękne są te moje nabytki, a to jeszcze nie wszystko :) Odkąd poszłam na studia, moja biblioteczka dzieli się na połowę i kilka książek leży sobie grzecznie w domu. Tamte pozycje też chciałabym Wam pokazać - jak tylko wrócę na chwilę w rodzinne strony. 

Dzisiaj już się z Wami żegnam i życzę udanego poniedziałku!