sobota, 18 stycznia 2014

11# Recenzja: Philippa Gregory - Kochanice Króla






Tajemnicą nie jest, iż uwielbiam historie z czasów, gdy w pięknej Anglii panowała dynastia Tudorów, a zwłaszcza te dotyczące króla Henryka VIII. Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego letniego dnia postanowiłam obejrzeć jakiś film i mój wybór padł na „Kochanice króla” (tak, tak, to ekranizacja właśnie tej książki, o której zaraz Wam opowiem, tylko że wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że takowa książka istnieje). Przepadłam bez reszty, powalona urokiem dworskiego życia, pięknych sukien i tej opowieści, o której słyszałam tylko co nieco na historii w szkole. Potem przyszło zachłanne pochłanianie (cóż za urocze brzmienie słów) kolejnych odcinków „Dynastii Tudorów” – przystojny  Jonathan Rhys Meyers idealnie odgrywający Henryka i Natalie Dormer jakby urodzona do tego, by zagrać Annę. Nadszedł wreszcie czas na książkę, na poznanie tej historii jeszcze głębiej i z nieco innej perspektywy.

XVI wiek. Czas wielkich zmian w Europie. Czas odkrywania na nowo Boga i świata. Czas reformacji.
Królem Anglii jest Henryk VIII Tudor, który po śmierci swego brata, Arthura, poślubił wdowę po nim, Katarzynę Aragońską, infantkę hiszpańską. Umiłowana przez lud królowa nie dała mu jednak do tej pory syna i fakt ten uwiera Henryka niczym cierń.

Młody władca łatwo poddaje się emocjom. Jest porywczy, uparty i żądny dobrej zabawy, a przy tym bardzo zmienny w swych uczuciach. Jeden dobry ruch i można zyskać jego łaskę i przychylność. Jeden nieostrożny krok – i można upaść nisko.

Katarzyna jest już u schyłku swej kobiecej siły. Zdaje sobie sprawę, że może nie dać Henrykowi upragnionego dziedzica, nie traci jednak wiary. Swą siłę pokłada w Bogu, dużo się modli. Jest księżniczką krwi, w jej żyłach płynie błękitna krew i widać to na pierwszy rzut oka. Królowa Anglii jest królową w każdym calu – dumna, wyniosła, pełna majestatu, zaprawiona w dworskich bojach. Potrafi skrzętnie ukrywać swoje prawdziwe emocje, a na zewnątrz pokazywać promienny uśmiech, mimo iż jej serce krwawi. Zgadza się na liczne romanse swego królewskiego męża – ma świadomość, że Henryk skłania się ku młodym i pięknym niewiastom, ale wszystkie po jakimś czasie mu się nudzą i wówczas zawsze wraca do niej, bo to ona, Katarzyna, jest jego małżonką.

Królewski dwór nie stroni od zabawy. Liczne uczty, tańce maskarady, częste polowania i zajmowanie czasu wszelakimi grami są na porządku dziennych. Do powszechnych rozrywek należy także dworski flirt, wzajemne komplementy, tworzenie poezji, muzyka i śpiew.

Maria Boleyn, dzięki której poznajemy wydarzenia na dworze Henryka w latach 1521-1536, należy do Howardów, jednego z najpotężniejszych rodów w Anglii. Będąc młodym dziewczęciem – dzieckiem niemal – została korzystnie wydana za mąż za Wilhelma Careya, przyjaciela króla. W dzieciństwie pobierała nauki na francuskim dworze, później została dwórką królowej Katarzyny, zasługując na miano tej najbliższej sercu monarchini.

Najbliższymi Marii osobami byli jej brat Jerzy oraz starsza siostra Anna, z którą łączyła ją oprócz siostrzanej miłości, pełna zawiści siostrzana rywalizacja. Uparta Anna zawsze musiała dopiąć swego, nie mogła znieść, kiedy to młodsza siostra była górą.

W to, zdawałoby się, sielankowe dworskie życie trójki Boleynów wkraczają bezpardonowo wielkie, niezaspokojone ambicje. Głowa rodu Howardów – Thomas, książę Norfolk – zdaje sobie sprawę, że król, zawiedziony długimi staraniami o syna, wkrótce zacznie szukać sobie kochanki, dlatego postanawia podsunąć Henrykowi jedną z młodych niewiast z jego rodu, która przysłuży się rodzinie, wraz z zadowoleniem króla sprowadzając na Howardów tytuły, zaszczyty i bogactwa. Gdyby owemu dziewczęciu udało się począć z królem dziecię – syna dokładniej – rodzina mogłaby postarać się, by małego księcia nie ominęło prawo do wstąpienia na tron po śmierci ojca.

Ku zgrozie Marii, wybór rodziny pada właśnie na nią. Dziewczynie ciężko jest pogodzić się z tym, że musi opuścić męża i zostać kochanką króla. Chociaż nie kocha Wilhelma, darzy go jednak szacunkiem, a dodatkowo takie zachowanie jest pogwałceniem praw Bożych i ludzkich. Nie ma jednak wyjścia, gdyż to mężczyźni mają w rodzinie Howardów ostatnie słowo, a wuj Thomas traktuje kobiety jak przedmioty, które łatwo można zastąpić.

Maria wypełnia zadanie, jakie postawiła przed nią rodzina – udaje jej się zwrócić na siebie uwagę króla i zdobyć jego względy. Zostaje kochanką Henryka i zaczyna darzyć przystojnego władcę uczuciem. Obdarowuje go jednak czymś jeszcze: dwójką ślicznych, zdrowych dzieci – córeczką Katarzyną i upragnionym synem, który otrzymuje imię po ojcu.

Ambicja  Anny nie może znieść wywyższenia siostry. Młoda kobieta korzysta z jej brzemienności, aby uwieść króla, chociaż miała rzekomo utrzymywać jego myśli przy Marii i nie pozwolić, aby skierował się ku innej niewieście.

I chociaż znam tę historię i wiem, jak się kończy, nie potrafiłam oprzeć się jej czarowi. Świetny styl pani Philippy i ogrom pracy, jaki autorka włożyła w napisanie tej książki, w jak najwierniejsze przekazanie nie tylko faktów historycznych, ale przede wszystkim uczuć bohaterów sprawił, że jeszcze bardziej pokochałam tę opowieść. Poznałam ją z nieco innej strony, z perspektywy Marii, która jednocześnie kochała swą siostrę i jej nienawidziła.

Więź łącząca rodzeństwo Boleynów zasługuje na szczególną uwagę. Maria i Anna rywalizowały ze sobą niemal od zawsze. Zazdrościły sobie sukcesów, cieszyły się z niepowodzeń tej drugiej, ale jednocześnie potrafiły się kochać i wspierać.
Anna służy Marii, gdy ta jest faworytą Henryka. Udziela jej rad, wybiera stroje, zarządza długie kąpiele i czeka na powrót siostry z komnat króla. Gdy role się odwracają, to Maria zmuszona jest być na każde zawołanie Anny.

Boleynówny są jak ogień i woda. Maria jest tą spokojniejszą siostrą. W życiu szuka czegoś więcej, niż zaspokojenia ambicji. Gdy na świat przychodzą jej dzieci dostrzega, co tak naprawdę liczy się w życiu. To właśnie one, ich dobro, miłość, obecność, są dla niej najważniejsze. Przestaje liczyć się król i dworskie zagrywki. Maria pragnie jedynie wychować Katarzynę i Henryka z dala od zakusów możnych panów, otoczyć swe dzieci miłością i szczęściem. Jest też jednak Howardówną i obowiązek wobec rodu wciąż się w niej tli. Potrafi być uparta i osiągać swe cele, no i wciąż troszczy się o Annę.
Maria podziwiała królową Katarzynę. Chociaż zdradziła ją nie raz i nie dwa, nie czyniła tego lekko. Żałowała, że została zmuszona do takich kroków. Ją i królową łączyło pewne porozumienie dusz – kobiet, które miały miłość króla i ją utraciły. A ja sama również polubiłam Katarzynę Aragońską.

Dla Anny liczy się przede wszystkim jej własna osoba. Jest pełna energii, zaprawiona w dworskim flircie, wykształcona (mając 6 lat, znała 3 języki) i inteligentna. Jej cięte riposty wywołują śmiech, ale potrafią też ugodzić w czuły punkt. Anna jest mściwa. Szuka odwetu na każdym, kto kiedyś ją zawiódł. Szczególna więź łączy ją z bratem Jerzym. Mimo iż cała trójka Boleynów trzyma się razem, to pomiędzy Anną a jej bratem jest coś takiego, co nakazuje się zastanowić, czy rzeczywiście było to tylko braterskie uczucie? Czy przypadkiem ta dwójka nie posunęła się za daleko?
Anna Boleyn musi być idealna. Zawsze najlepsza i biegła we wszystkim. Stawia na swoim i do celu dąży po trupach. Król Henryk zakochuje się w niej bez pamięci. Pożąda Anny, pragnie mieć ją dla siebie, lecz ta niewiasta mu się wymyka. Ma ognisty temperament, intryguje króla, jest dla niego zagadką, niezdobytym zamkiem.
Anna zawsze bardzo szybko doprowadza się do ładu po niepowodzeniach. Na słabość pozwala sobie tylko w obecności Jerzego i Marii w zaciszu swej komnaty. Wychodząc stamtąd, staje się na powrót dumną, piękną kobietą, która nosi głowę wysoko uniesioną.

Z powieści wyłania się obraz Anny nieco inny, niż ten dotychczas mi znany. Filmowa i serialowa Anna wzbudzała moją sympatię, sprawiała, że kibicowałam jej związkowi z Henrykiem. Książkowa Anna jawi się natomiast od swej gorszej strony, czasem przypominając wręcz jadowitą żmiję i odsuwając od siebie moją sympatię. Jest mściwa i niewdzięczna, źle traktuje Marię i wszystkich, którzy śmią się jej sprzeciwić.

Nie jestem osobą gadatliwą, jednak jeśli jakaś rzecz mnie fascynuje, potrafię o niej mówić i mówić. Tak jest w przypadku tej historii. Jestem świeżo po lekturze i mogłabym pisać i pisać, analizować osobowości głównych postaci, do bólu przywoływać poszczególne wydarzenia i jeszcze raz je przeżywać.

Ale, ale… Ja tu gadu gadu o sobie, a miałam jeszcze wspomnieć o królu.
Henryk Tudor, król Anglii, znany ze swego temperamentu. Zdaniem Marii to właśnie podobieństwo temperamentów sprawiło, że związek Anny z królem trwał tak długo i że tyle czasu jej siostra potrafiła utrzymać zainteresowanie zmiennego Henryka. Nie będę dużo o nim mówić, chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że dzięki Marii poznajemy nieco inną stronę tego słynnego monarchy. W życiu bym nie przypuszczała, że będzie on zwracał się do kogoś per „kochanie moje”. A zwrot ten w jego ustach był tak słodki, tak niepasujący do jego ogólnego wizerunku…  Za zabawne natomiast uznać można jego niektóre reakcje w kłótniach z Anną, gdy stał taki biedny i bezradny, niczym besztany chłopiec, a jego nowa królowa przedstawiała mu krzykiem swe pretensje i zażalenia.

Wrażenia z lektury? Oprócz tego, że w tej recenzji wyraźnie na plan przebija się to, że podobało mi się, i to podobało bardzo, bardzo, bardzo? Cieszę się, że mam tę książkę na własność - 700 stron historii zamkniętej w pięknej okładce – i będę kiedyś mogła do niej wrócić. Mogłabym spędzać na czytaniu całe dnie. Serio. Tylko historia Marii, Anny i króla Henryka, ja, kawa i coś do przekąszenia.
Czasem byłam jednak zmęczona. Zmęczona jak Maria dworskimi intrygami. Zmęczona jak Anna staraniem się o króla i byciem idealną na każdym kroku. Zmęczenie i niepokój sióstr spływały na mnie.

I chociaż wiedziałam, jak skończy się ta historia i że innego zakończenia nie ma, było mi żal.


Moja ocena nikogo nie zadziwi: 10/10


PS: A dla każdego wytrwałego, któremu udało się przeczytać mój wypocin od deski do deski - mały, humorystyczny bonus :)

 

sobota, 11 stycznia 2014

Ranking - 10 najlepszych książek 2013. roku

Ranking, wydaje się, troszkę spóźniony. Nie tak bardzo jednak, bo wciąż mamy początek miesiąca. Zastanawiałam się, czy w ogóle go publikować i już prawie doszłam do wniosku, że nie, że na ten rok odpuszczę i następnym razem sobie wszystko ładnie przygotuje. Coś mnie jednak tchnęło i oto jest.


Andrzej Sapkowski - Narrenturm

uhdjsxbj



Powieść, której akcja została osadzona w czasach wojen husyckich, zdobyła moje serce głównie za sprawą dużej dawki świetnego humoru. Bardzo pozytywne zaskoczenie ubiegłego roku :)








Maja Lidia Kossakowska - Siewca Wiatru




Moja wymarzona książka - po prostu musiała w końcu znaleźć się na mojej półce. Druga część anielskiej serii. Najdłuższy prolog, jaki czytałam. I chyba najdłuższy opis bitwy :D








Christopher Priest - Prestiż

lubimyczytac.pl


Najpierw był film - mój ukochany film. Dopiero po kilku latach udało mi się odnaleźć książkę, na podstawie której powstał. I w niej również się zakochałam!

Czy patrzysz uważnie?







George R.R. Martin - Nawałnica Mieczy - Krew i złoto

lubimyczytac.pl


Jak na razie, wszystkie części "Pieśni Lodu i Ognia" są świetne, nie chciałam jednak umieszczać aż czterech z nich tutaj, dlatego wybrałam jedną - Krew i złoto. Chociaż nie była to część, którą czytało mi się najlepiej, znalazłam w niej wydarzenia, które jeszcze nie pojawiły się w serialu - większość z nich była dla mnie niespodzianką. I właśnie za tę przyjemność odkrywania nieznanego ta właśnie część trafia do mojego rankingu.







C.W. Gortner - Sekret Tudorów

lubimyczytac.pl




Pierwsza "tudorowska" ksiązka w moim dorobku. Pisałam już o niej, o tutaj - > RECENZJA. Na pewno sięgnę po więcej powieści tego autora.








John Green - Szukając Alaski

lubimyczytac.pl




O tej książce też już pisałam, o tutaj -> RECENZJA. Ciekawa, wciągająca, wywołująca emocje. Książka z przesłaniem, nie tylko dla nastolatków.








Anonim - Księga bez tytułu




Gdy myślę o tej książce, mam ochotę się śmiać :D Było zabawnie, było trochę brutalnie, było tajemniczo, a trup ścielił się gęsto. Gdybym robiła ranking pozytywnych zaskoczeń roku, ta książka znalazłaby się w nim bardzo wysoko.







Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja, diablica

lubimyczytac.pl



Nie spodziewałam się, że ta książka tak bardzo mnie wciągnie. A tymczasem przepadłam bez wieści. Skutecznie potrafiła mnie odciągnąć od nauki patologii. Pozostawiła po sobie coś w rodzaju książkowego kaca. Miałam ochotę jak najszybciej zakupić kolejną część :)







Suzanne Collins - Igrzyska śmierci

lubimyczytac.pl



O słynnych "Igrzyskach..." pisałam w poprzednim poście :) Chciałabym skompletować całą serią. Filmowe okładki są piękne!









Philippa Gregory - Kochanice króla

lubimyczytac.pl



Boska książka, której nie mogłam nie przeczytać! Skończyłam ją dokładnie w Nowy Rok. Recenzja powinna się wkrótce pojawić - najdłuższa recenzja, jaką napisałam do tej pory. Zapraszam wytrwałych!








Planowo książek miało być trzynaście. Tak symbolicznie. Kiedy jednak przejrzałam listę swoich zeszłorocznych lektur, stwierdziłam, że musiałabym niektóre tytuły niejako podpiąć pod miano najlepszych, żeby ta trzynastka się uzbierała. Pojawiłby się wtedy tutaj również "Krwawy fiolet" - bardzo pozytywne zaskoczenie, książka nieprzewidywalna; oraz "Złoty most", który czytało mi się bardzo, bardzo dobrze i lekko, i z którym związane są pewne miłe wspomnienia z wakacji.

W sumie w 2013. roku przeczytałam 45 książek, z czego 4 były książkami czytanymi po raz drugi. Nie jest to jakiś szczególnie imponujący wynik, ale ja jestem z niego zadowolona.


wtorek, 7 stycznia 2014

10# Recenzja: Suzanne Collins - Igrzyska Śmierci


Futurystyczne państwo Panem, zbudowane na ruinach czegoś, co kiedyś było Ameryką Północną. Wokół Kapitolu, gdzie swą siedzibę obrały władze, skupiło się trzynaście dystryktów oczekujących pokoju i dobrobytu. Coś jednak się zepsuło, coś zawiodło, coś poszło nie tak…
Dystrykty wystąpiły przeciwko Kapitolowi, dochodząc swych praw w krwawym buncie. W buncie, który się nie powiódł.

Buntowników spotkała ciężka kara. Dystrykt 13. został zmieciony z powierzchni Ziemi. Reszta, zmuszona do życia w izolacji, co roku składa ofiarę dla Kapitolu. Co roku dwoje młodych ludzi – dziewczyna i chłopiec w wieku od 12 do 18 lat – z każdego Dystryktu są wybierani w trakcie dożynek na drodze losowania do udziału w krwawych Głodowych Igrzyskach. Zwycięzca przechodzi do historii i ma zapewniony bezpieczny, spokojny byt na odpowiednim poziomie. Zwycięzca zostaje ulubieńcem Kapitolu. Ale zwycięzca może być tylko jeden. Resztę czeka śmierć.

Katniss Everdeen mieszka w biednym, dwunastym Dystrykcie. Jej ojciec, górnik, zginął w czasie wybuchu w kopalni. Od tamtej pory to właśnie na głowie dziewczyny spoczywa odpowiedzialność za matkę w depresji i młodszą siostrę, Prim. Razem ze swym przyjacielem, Gale’em, niemal codziennie poluje w leżącym przy granicy Dystryktu lesie. Kłusownictwo jest zakazane, jednak władze Dystryktu przymykają na to oko – w końcu sami kupują od nich mięso czy zebrane na łące pod lasem owoce.

W trakcie tegorocznych dożynek Katniss staje na placu pośród swoich rówieśników, aby jak co roku przeżyć chwile grozy i, jak co roku, modlić się, żeby to nie na nią padł wybór losu. Gdy Effie Trinket, opiekunka trybutów z Dwunastego Dystryktu, wyciąga los z imieniem jej siostry, serce dziewczyny na chwilę zamiera. Gdy wreszcie dociera do niej straszna prawda, już wie, co powinna uczynić.
Zgłasza się na ochotnika – w zastępstwie Prim.

Jej towarzyszem, a zarazem przyszłym przeciwnikiem na arenie, zostaje syn piekarza – Peeta Melark. On i Katniss, wraz z Effie Trinket oraz Haymitch’em – dawnym zwycięzcą Igrzysk, który co roku jest mentorem trybutów z Dystryktu 12 – wyruszają w podróż do Kapitolu, gdzie wśród przepychu przygotowywani są do walki na śmierć i życie, którą zmuszony będzie obejrzeć cały kraj…

Obawiałam się nieco lektury „Igrzysk śmierci” – narracja w czasie teraźniejszym nie należała do moich ulubionych i myślałam, że czytanie może mnie po prostu męczyć. Przekonałam się jednak – nie tylko na przykładzie tej książki – że jeśli fabuła jest ciekawa, historia wciągająca, a pióro autora lekkie, czas narracji nie ma żadnego znaczenia.

Historia z „Igrzysk…” nie była dla mnie żadną nowością – oglądałam ekranizację. Mimo to z przyjemnością śledziłam losy bohaterów. Katniss jako narratorka znakomicie wywiązała się ze swojej roli, chociaż nie zawsze potrafiła przekazać mi swoje emocje. Nic to! Książka i tak mi się podobała, chyba bardziej niż przypuszczałam.

Będąc na ostatnich już stronach swej pierwszej (i na pewno nie ostatniej!) przygody z Katniss, obejrzałam ekranizację jeszcze raz – tym razem dostrzegałam różnice pomiędzy scenami z książki, a tymi przedstawionymi w filmie, wiedziałam, co zostało zmienione, a co pominięte. Fakt, że tym razem był to rodzinny, przedświąteczny seans, wpływa na mój ostateczny odbiór tej historii jako całości.

Pamiętam, że pierwszy kontankt z „Igrzyskami…” wywołał we mnie niepokój – wszystko przez świadomość, że przecież taki świat może się uformować naprawdę, że bardzo przypomina coś, co już było, tylko w innej formie, okrucieństwo, które powtarzało się wiele razy i za pewne powtarzać będzie, bo człowiek w tej dyscyplinie ma niemal nieograniczoną wyobraźnię.

Jak by to było, znaleźć się na miejscu Katniss?

Nasza główna bohaterka posiada umiejętności, które mogą pomóc jej wygrać – potrafi wspinać się po drzewach, a przy tym jest lekka jak piórko (lata walki o codzienny posiłek zrobiły swoje), potrafi znosić głód i wszelkie trudy i niewygody, a dzięki polowaniom nauczyła się zdobywać jedzenie, celnie strzelać z łuku i wyrobiła sobie tak cenną w tym wypadku kondycję. Jej matka – córka aptekarzy – przekazała jej nieco wiedzy o ziołach i roślinach. Katniss jest mądra i sprytna, ale też zamknięta w sobie. Nie ufa nikomu poza swym przyjacielem – Gale’em – ale przecież jego nie będzie razem z nią na arenie.

Peeta, jej towarzysz niedoli, od początku wydaje się człowiekiem spokojnym i przyjaźnie nastawionym. Dziewczyna jednak nie wie, na ile jego zachowanie jest prawdziwe – może to tylko gra, strategia przeżycia…

Śledząc zmagania Katniss z jej punktu widzenia, jesteśmy świadkami wielu wydarzeń. Przede wszystkim uderza nas jednak okrucieństwo Kapitolu – Igrzyska są ukazywane szerokiej publice jako program dostarczający rozrywki i wielu emocji, chociaż tak naprawdę służą tylko zastraszaniu, ukazywaniu potęgi. Skoro Kapitol jest zdolny odbierać ludziom dzieci i zmuszać je do zabijania siebie nawzajem ku uciesze gawiedzi, to znaczy, że jego władza nie ma granic. Tak rządzący bronią się przed kolejnym buntem.

Książka bardzo mnie wciągnęła, chociaż przecież poznałam wcześniej tę historię. Już sam ten fakt świadczy, jaka jest dobra.
Oglądałeś film? I co z tego? Spróbuj przeczytać książkę. Zginiesz w jej odmętach, chociaż przecież już to wszystko znasz.


Moja ocena: 10/10