niedziela, 18 października 2015

Mój pierwszy EpikBox




EPIKBOX - CO TO TAKIEGO?

EpikBox to magiczne pudełeczko pełne skarbów, które mogą przypaść do gustu nie tylko książkoholikom. Puka do naszych drzwi co 3 miesiące, wywołując szeroki uśmiech i stan powszechnie znany jako 
"jaranie się". 
Każde pudełeczko zawiera jedną książkową nowość z gatunku YA oraz kilka gadżetów, które mają za zadanie uczyć czytanie jeszcze bardziej obłędnym. 



PAŹDZIERNIK = PROFESSIONAL

Październikowy EpikBox to dopiero drugie pudełeczko, jakie się u nas ukazało. Jego temat przewodni to "Professional" i właśnie pod tym względem dobierane były wszystkie cudowności.



KSIĄŻKA: Amy Tintera - Restart
 Powiem szczerze, że spodziewałam się zupełnie innej pozycji w tym pudełku. Na początku nie miałam pojęcia, co to w ogóle za książka, ale po zerknięciu na opis, przypomniałam sobie, że jednak widziałam ją w którychś zapowiedziach. Zapowiada się całkiem przyjemna, pełna akcji lektura - zwłaszcza, że bohaterowie mają numery przy imionach, a numery prowadzą nas prostą drogą do Cztery, który nie ma nic wspólnego z tą książką, ale bohaterowie-numery już chyba zawsze będą mi się z nim przyjemnie kojarzyć.


GADŻETY


Moje mini recenzje - czyli mały, słodki notesik ze specjalnie przygotowanymi stronami, żebyśmy mogli łatwo i szybko spisywać spostrzeżenia i odczucia dotyczące czytanych przez nas książek




Trzy ołówki "i love books" - żeby było czym zapisywać :D




Dwie zakładki, krótki list i znżka do epikboxowego sklepu




Herbatka Earl Grey Imperial od DMG Herbaty (swoją drogą całkiem ciekawe rzeczy oferuje ten sklep) - bo napoje wszelakie bardzo są pożądane w czasie wędrówki po książkowych światach




Kubek "Professional Bookworm" - moja gwiazda wieczoru! Kiedy zamawiałam pudełko, po cichu liczyłam, że znajdzie się tam jakiś śliczny kubeczek (Z pamiętnika kubkoholika...), możecie więc sobie wyobrazić moją radość, kiedy otworzyłam swoją paczuszkę.



EPIKBOX I JA

Jak tytuł głosi, jest to mój pierwszy EpikBox i bardzo się cieszę, że go zamówiłam. Zanim jeszcze zdążyłam wszystko dokładnie obejrzeć, już miałam ochotę na kolejne pudełko - można je będzie zamawiać od 6 grudnia, więc na pewno zamienię się wtedy w przyczajonego tygrysa. Strasznie mi się podoba cały ten pomysł z pudełkiem dla moli książkowych (ostatnio wszyscy mają swoje pudełka). Co prawda nigdy nie wiesz, co znajdziesz w środku, książka może ci nie przypaść do gustu, a żaden gadżet nie osłodzi rozczarowania i możesz żałować wydanych pieniędzy, jednak moim zdaniem, warto się czasem skusić na takie pudełko-niespodziankę. Oczekiwanie i niepewność tylko podkręcają radość z otwierania.

Najbardziej ucieszyłam się z kubeczka. Bardziej nawet niż z książki. Chociaż o książce na razie wiele nie powiem, bo muszę ją najpierw przeczytać. Herbatki jeszcze nie próbowałam, zostawiam ją sobie na specjalną okazję. Natomiast notatnik na recenzje już niedługo pójdzie w ruch, bo tak się składa, że wkrótce skończę dwie książki i trzeba będzie coś o nich napisać.



Czy polecam? Jak najbardziej! 
Więcej szczegółów znajdziecie na epikboxowej stronie. Tam też jest epikboxowy sklep, w którym można kupić fajne zakładki i nie tylko. 



xoxo,
LittleAngel


czwartek, 8 października 2015

Midnight Watching 1# : American Horror Story

Wielu z nas lubi się bać. Czuć dreszczyk emocji na skórze i zastrzyk adrenaliny w żyłach. Lubimy się bać, ale tylko wówczas, gdy jest to strach kontrolowany. Kiedy w głębi serca wiemy, że tak naprawdę nic złego nie może nam się stać. Przeżywamy przygodę, odpływamy myślami, a potem jak gdyby nigdy nic wracamy do rzeczywistości. Nikt z nas nie chce się bać NAPRAWDĘ. Po prawdziwy strach jest do bani. Prawdziwy strach wiąże się z przekonaniem o prawdziwym zagrożeniu. 

Tylko jak odróżnić prawdziwe zagrożenie od urojonego?

Jestem osobą, która bardzo lubi historie z dreszczykiem, dlatego postanowiłam stworzyć dla Was nowy cykl postów, które będą ukazywały się od czasu do czasu dokładnie o północy, a mówić w nich będę o horrorach rodzaju wszelkiego. Miłego czytania!





American Horror Story jest serialem, który powstał w 2011 roku i obecnie liczy cztery zakończone sezony i piąty, który właśnie się zaczyna. Początkowo sądziłam, że będzie to coś a'la Gęsia skórka czy Opowieści z krypty, a każdy odcinek będzie odrębną historią. Otóż nie. Twórcy bardzo mnie zaskoczyli, bo to, co udało mi się stworzyć okazało się całkiem pomysłowe, ciekawe i... mega nienormalne. 
 
 





Każdy sezon AHS to odrębna historia. Punktem wspólnym dla każdej z nich są aktorzy odgrywający główne postacie i coraz bardziej natrętnie krążące po głowie pytanie: "Co ja pacze właściwie oglądam?". 



KTO, GDZIE, Z KIM I KOGO - FABUŁA

Sezon 1 opowiada historię rodziny, która wprowadza się do nawiedzonego domu. Owa rodzina składa się z ojca-psychiatry, który miał romans ze studentką, matki-żony i kochanki , która nie chce mu przebaczyć oraz nastoletniej córki z zapędami autodestrukcyjnymi, którą ciężko jest przestraszyć. Nowe miejsce ma być dla nich nowym początkiem, który odbuduje rodzinne więzy. Tymczasem w ich życie stara się wmieszać mnóstwo dziwnych, obcych osób, ze starą służącą, która uwodzi pana psychiatrę oraz wścibską sąsiadką na czele. Mają miejsce zjawiska, które ciężko wyjaśnić, wszystko się plącze jak nitka w kłębku i w końcu nie wiadomo, kto jest już martwy, a kto jeszcze żyje.


Sezon 2 za miejsce akcji obrał szpital psychiatryczny Briarcliff prowadzony przez siostry zakonne. Do tego zakładu zostaje przewieziony seryjny morderca kobiet - Krwawa Twarz - a jeden z wybitnych lekarzy spoza ośrodka ma za zadanie ocenić stan jego zdrowia psychicznego przed rozprawą w sądzie. Mordercą interesuje się również dziennikarka Lana Winters, która dla napisania chwytliwego artykułu, włamuje się do szpitala i zostaje tam uwięziona (co, naturalnie, nie było częścią jej planu). W Briarcliff dzieją się rzeczy bardzo dziwne i przerażające, mają miejsce eksperymenty na ludziach, rzeczywistości miesza się z urojeniami, lekarze zamieniają się miejscami z mordercami, rodzą się dzieci, przylatują obcy, hasają sobie radośnie ukryci naziści, a niewinna zakonnica opętana przez diabła bruździ wesoło. Istny chaos i pomieszanie z poplątaniem.


Sezon 3 za główny motyw obrał czarownice. Młoda Zoe odkrywa w sobie dość niecodzienną zdolność - potrafi zabijać seksem. Przerażeni rodzice wysyłają ją do tajemniczego ośrodka dla dziewcząt, który okazuje się być szkołą czarownic. Nowych czarownic jest zaledwie kilka, Wielebna (przywódczyni i najpotężniejsza w Sabacie) ma wszystko gdzieś i hasa sobie gdzieś po świecie, konkurencyjny sabat uprawiający magię voodoo ostrzy sobie pazurki na niepodzielną władzę, a tajemniczy morderca zaczyna zabijać wszystkie czarownice bez wyjątku. Nasze bohaterki muszą opanować swoje budzące się dopiero zdolności, nie dopuścić, aby Wielebna uznała, że któraś jest potężniejsza od niej i ją zabiła, nie dopuścić, aby zabiła je któraś z czarownic voodoo, nie zabić się nawzajem z zazdrości lub w zemście, ochronić Sabat przed mordercą. Łatwizna.


Sezon 4 kręci się wokół cyrku dziwadeł prowadzonego przez byłą niemiecką diwę Elsę Mars, która wciąż nie traci nadziei na wielką karierę w telewizji. Bohaterami Freak Show są ludzie, z którymi los nie obszedł się szczególnie łagodnie, na których społeczeństwo patrzy jednocześnie z obrzydzeniem, litością i fascynacją. Elsa odnajduje ich, opuszczonych i samotnych, przygarnia pod swoje skrzydła, daje dom, pracę i jakiś cel w życiu. Cyrk przeżywa swoje wzloty i upadki, problemy codzienne, ale też te bardziej hm.. "krwawe", jak chociażby mierzenie się z klaunem-mordercą, rozpieszczonym bogatym dupkiem młodzieńcem, któremu mama nie pozwala zostać aktorem, więc postanawia zostać mordercą, bo życie jest takie nudne czy człowiekiem, która szuka wyjątkowości u ludzi, aby później spreparować ich ciała i sprzedać do muzeum osobliwości. Normalka.



ALE CO TU SIĘ WŁAŚCIWIE DZIEJE?

No właśnie... To pytanie, tylko w nieco bardziej dosadnej wersji towarzyszyło mi podczas oglądania każdego odcinka. Z sezonu na sezon serial robi się coraz bardziej nienormalny i aż się boję, co będzie się działo w kolejnym (zwłaszcza, że jedną z ról gra Lady Gaga).
Pod względem "straszności" na pierwszym miejscu jest sezon pierwszy. Nawiedzony dom i to, co się w nim dzieje najlepiej wpasowuje się w moje rozumienie słowa horror. Podobał mi się pomysł na całą sprawę, chociaż zakończenie nazwałabym jednak bardziej zbliżonym do bajki niż typowego filmu grozy. To, co mi w tym sezonie nie przypadło do gustu, to nadmiar seksualności. Nie, to chyba złe określenie. Sezon był momentami po prostu zbyt zboczony.
W sezonie drugim pomieszanie z poplątaniem było tak duże, że starczyłoby na sto odcinków Mody na sukces. Szpital psychiatryczny, opętana zakonnica, lekarz-morderca, lekarz-były-nazista, morderca-nie-morderca, syn-mordercy-też-morderca. I przyjacielscy kosmici lubujący się w kobietach w ciąży. Brzmi normalnie. Całkiem.
Sezon trzeci to natomiast mój ulubiony. Jak do tej pory okazał się najbardziej normalny. Szkoła dla młodych czarownic, trochę magii tu i tam, walka o władzę, wzajemne przepychanki, testy, mordowanie i wskrzeszanie. Bo nie ma to, jak dać się spalić na stosie. Dwa razy.
Sezon czwarty przypadł mi do gustu najmniej i wzbudził najwięcej negatywnych emocji. Jeden z bohaterów (Dandy) tak okropnie mnie irytował, że tylko czekałam, aż ktoś wreszcie coś z nim zrobi. Zawiodłam się na klaunie-mordercy, bo byłam pewna, że jego wątek inaczej będzie wyglądał. Podobało mi się natomiast to, że członkowie cyrku zostali przedstawieni jako jedna wielka rodzina, która wzajemnie się wspiera.Tylko, że ta rodzina dodatkowo była też mściwa i skłonna do morderstw. Cóż... wszystkiego mieć nie można.



W KILKU SŁOWACH

American Horror Story to serial dziwny, nienormalny, krwawy i zboczony. Ale i tak chcesz wiedzieć, co będzie dalej.


wtorek, 6 października 2015

Little Resume - September





Wrzesień - pierwszy jesienny miesiąc - upłynął bardzo szybko i zdecydowanie pod znakiem lata. Październik przyniósł ze sobą pierwsze powiewy zimy, ochotę na siedzenie pod kocykiem z kubkiem herbaty i oczekiwanie na jeszcze więcej książek do przeczytania.

Mój wrzesień minął pod znakiem sześciu - tyle bowiem książek przeczytałam tym razem.





"Ty jesteś moje imię" czyli historia miłości mojego ulubionego poety okazała się bardzo wzruszającą pozycją, napisaną poetyckim językiem. "Szklany Tron" - wstęp do serii o zabójczyni Caelenie Sardothien, której imienia przez długi czas nie potrafiłam wymówić - podobał mi się ogromnie. Była to książka zabawna, ciekawa i wciągająca, z oryginalną główną bohaterką, która podbiła moje serce. "Ender" - zakończenie dylogii o wynajmowaniu ciał - okazał się trochę nijaki. "Tease" - kolejna powieść dla młodych czytelników poruszająca problem przemocy - bardzo mi się podobała. Była taka... inna. Wkrótce postaram się napisać o niej kilka słów, bo naprawdę warto ją przeczytać. W końcu udało mi się też dorwać jedną z książek sióstr Brontë. "Jane Eyre. Autobiografia" nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak przypuszczałam, ale też nie miałam odpowiednich warunków, aby się nią odpowiednio delektować i mam wrażenie, że przeczytałam ją za bardzo "w biegu". "Alchemię miłości" wygrałam w konkursie u Amelii. Lektura może niekoniecznie przełomowa, ale bardzo, bardzo przyjemna. 




Książki w liczbach:

6 książek - 2653 stron - 88 stron dziennie




Blogowe życie:

  Recenzja "Starter"




A jak Wam minął wrzesień?